Lifestyle

Śledź jest najchętniej wybieraną rybą przez Polaków. Może jednak zniknąć z naszych stołów w wyniku przełowienia stad

Śledź jest najchętniej wybieraną rybą przez Polaków. Może jednak zniknąć z naszych stołów w wyniku przełowienia stad
90 proc. Polaków jada śledzia, a u 10 proc. ta ryba pojawia się na talerzu przynajmniej raz w tygodniu. Śledź prześcignął mintaja pod względem popularności na polskich stołach – odpowiada dziś za 20 proc. spożycia ryb

90 proc. Polaków jada śledzia, a u 10 proc. ta ryba pojawia się na talerzu przynajmniej raz w tygodniu. Śledź prześcignął mintaja pod względem popularności na polskich stołach – odpowiada dziś za 20 proc. spożycia ryb i owoców morza w Polsce. Niedługo może się to jednak zmienić ze względu na zagrożenie przełowieniem. Eksperci MSC podkreślają, że przetwórcy, sieci handlowe i konsumenci mogą temu zapobiec, wybierając śledzie pochodzące ze zrównoważonych połowów.

Śledź od wieków jest bardzo popularną rybą w naszym kraju i zajmuje szczególne miejsce w tradycji kulinarnej, ale też w całej naszej kulturze. Obecnie konsumuje się go około 100 tys. t rocznie i co ciekawe, w ostatnim czasie śledź wyprzedził mintaja, który do tej pory był na pierwszym miejscu pod względem popularności – mówi agencji Newseria Marta Kalinowska, country manager na Polskę i Europę Centralną w Marine Stewardship Council (MSC).

Z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że śledź jest ulubionym gatunkiem ryb wśród Polaków. W 2023 roku jedna osoba zjadała go średnio 2,78 kg w ciągu roku. Na drugim miejscu znalazł się mintaj (2,54 kg/osobę), a na trzecim – łosoś (1,09 kg/osobę). 

90 proc. osób deklaruje, że jada śledzia, a co 10. osoba – że robi to regularnie, co najmniej raz w tygodniu. Jeżeli chodzi o konsumpcję na świecie, to śledź jest bardzo popularny w krajach skandynawskich, ale też w Niemczech, Holandii czy Czechach, jak również w Rosji – podkreśla Marta Kalinowska.

Dane z raportu „The EU Fish Market. 2024 Edition” pokazują, że śledź jest ósmym najchętniej wybieranym gatunkiem ryb w krajach Unii Europejskiej. W 2022 roku jego spożycie wyniosło średnio 0,87 kg na osobę.

– Istnieje ryzyko, że śledź może zniknąć z naszych stołów, ponieważ od lat ulega przeławianiu, czyli jest poławiany powyżej zdolności populacji do odradzania się. Niestety obserwujemy ten stan już od kilku lat – alarmuje ekspertka MSC.

A to już wiesz?  Marta Burdynowicz: Justyna Steczkowska jest wymagająca, ale to wynika z jej profesjonalizmu. Miałyśmy kilka bardzo mądrych i ważnych dla mnie rozmów

Jak podaje Marine Stewardship Council, połowy ryb pelagicznych z północno-wschodniego Atlantyku, tj. makreli, śledzia atlantycko-skandynawskiego i błękitka, w latach 2015–2024 przekroczyły naukowe zalecenia Międzynarodowej Rady Badań Morza (ICES) o ponad 7,5 mln t. Ponadto w 2023 roku łączne połowy śledzia atlantycko-skandynawskiego przekroczyły zalecane limity o 33 proc., a na przestrzeni ostatniej dekady populacja tego stada zmniejszyła się o 36 proc.

– Politycy krajów, których floty poławiają śledzia na północno-wschodnim Atlantyku, czyli Unia Europejska, Norwegia, Islandia, Wyspy Owcze, Rosja, niestety nie są w stanie dojść do porozumienia co do podziału kwot połowowych, czyli ilości ryb dopuszczonej do połowu. To sprawia, że łowi się tego śledzia za dużo i stado nie nadąża się odradzać. Ten problem dotyczy nie tylko śledzia, na przykład makrela atlantycka jest w dramatycznym stanie. Naukowcy doradzają obniżenie połowów o ponad 70 proc. w 2026 roku, co też jest niestety konsekwencją błędnych decyzji politycznych, które przez lata zapadały – podkreśla Marta Kalinowska.

Z analizy organizacji wynika, że na potrzeby polskiego rynku ryb w zupełności wystarczają zasoby śledzia z certyfikowanych, zrównoważonych źródeł, w tym m.in. z Islandii, Morza Północnego, Zatoki Botnickiej i Ryskiej. Mimo to wielu polskich przetwórców wciąż korzysta z surowca pochodzącego z przełowionych lub nieodpowiednio zarządzanych łowisk.

Nie warto czekać na decyzje polityków, które, jak widzimy, nie zapadają. Jest to również odpowiedzialność całej branży ryb i owoców morza, zarówno przetwórców, jak i sieci handlowych. W dużej mierze to od nich zależy, jaki śledź znajdzie się w opakowanych produktach czy puszkach – uważa ekspertka MSC. – Aby odbudować stada śledzia, najlepiej wybierać takiego, co do którego mamy pewność, że pochodzi ze zrównoważonych połowów. Tutaj z pomocą przychodzi certyfikat MSC, który daje pewność konsumentom, że ten śledź jest łowiony w taki sposób, który nie zagraża jego odradzaniu się w przyszłości.

Brak porozumienia w sprawie podziału kwot doprowadził w 2020 roku do zawieszenia, a w konsekwencji do utraty certyfikatów MSC dla wszystkich certyfikowanych rybołówstw makreli, śledzia atlantycko-skandynawskiego i błękitka z północno-wschodniego Atlantyku. Na skutek tego w ciągu ostatnich pięciu lat liczba produktów śledziowych z certyfikatem MSC w polskich sklepach zmniejszyła się o blisko 70 proc. W 2020 roku amatorzy śledzi mogli wybierać spośród niemal 200 różnych produktów z niebieskim znakiem MSC, obecnie jest ich ponad 50, co stanowi tylko kilka procent całego wolumenu śledzia na rynku. Dla porównania w Niemczech co drugi produkt ze śledzia ma certyfikat MSC, a w Finlandii dwie z trzech największych sieci handlowych zobowiązały się do tego, że wszystkie produkty śledziowe w ich ofercie będą pochodzić ze zrównoważonych połowów.

A to już wiesz?  Tylko 2 proc. właścicieli zwierząt płaci za opiekę nad zwierzętami podczas ich nieobecności. Spodziewany szybki wzrost zapotrzebowania na takie usługi

– Przykłady z Europy Zachodniej pokazują, że można się przestawić na surowiec, który pochodzi ze zrównoważonych połowów. Apelujemy więc do producentów i firm przetwórczych, a także sieci handlowych i konsumentów, by sięgali po śledzia pochodzącego ze zrównoważonych połowów. Najbardziej odpowiedzialne sieci handlowe w Polsce, takie jak Lidl, Aldi czy Kaufland, posiadają w swojej ofercie produkty ze śledzia z certyfikatem MSC. Również firmy przetwórcze, takie jak Mirko czy Seko, oferują w swoich markach certyfikowane produkty ze śledzia. Bardzo nas to cieszy i zachęcamy inne firmy, by szły za tym przykładem – mówi Marta Kalinowska.

Badania Marine Stewardship Council wskazują, że ponad połowa Polaków nie wie, które populacje śledzi pochodzą ze zrównoważonych połowów. Trzy czwarte zapewnia jednak, że gdyby miało co do tego pewność, chętniej wybierałoby produkty śledziowe. Konsumenci deklarują również, że byliby w stanie zapłacić więcej za te certyfikowane.

– W związku z tym, wychodząc naprzeciw potrzebom polskich konsumentów, opublikowaliśmy na naszej stronie internetowej msc.org/pl listę aktualnie dostępnych produktów śledziowych z certyfikatem MSC, które można znaleźć na półkach sklepowych w naszym kraju – informuje country manager na Polskę i Europę Centralną w Marine Stewardship Council.

Artykuly o tym samym temacie, podobne tematy